Dzisiaj opowiemy Wam bajkę, ale nie czytajcie jej na dobranoc, by snów złych nie mieć.
Działo się to nie tak dawno temu, bo zaledwie wczoraj. Nie za górami, za lasami, ale w lesie, w malowniczym, usianym polodowcowymi wzniesieniami Wielkopolskim Parku Narodowym. Kopciuszek ze swoimi współtowarzyszami jak zwykle wykonywał swoją pracę.
Idąc ze wzrokiem utkwionym w leśną ściółkę, zbierał porzucone śmieci. Z każdym krokiem było mu coraz ciężęj na sercu i w rękach, bo szary 120- litrowy worek szybko zapełniał się śmieciami.
Spomiędzy opadłych liści zbierał potłuczone szkło i drżał na samą myśl o tym, że może właśnie tędy zwykły przechodzić sarny, jelenie i dziki, które nie raz, nie dwa zdarzyło mu się podglądać zza drzew. Pogrzebał w leśnej ściółce, zebrał, ile się dało i ruszył dalej.
Zwabiony odgłosami ożywionych rozmów i okrzyków przerażenia dotarł do miejsca, w którym Siedmiu Krasnoludków odnalazło ślady i tropy Złego Wilka.
Pojadłszy popił, a widać, że nie był abstynentem i nie brał do pyska byle czego.
Krasnoludki chyba nigdy się nie dowiedzą, co stało się z Czerwonym Kapturkiem. Na pewno odwiedził swoją Babcię, bo zapomniał swojego koszyczka po wiktuałach.
Czy znalezione części garderoby należały do Babci czy do jej wnuczki, która niepomna przestróg matki zeszła z leśnego szlaku? Tym powinni zająć się detektywi.
Za to Babcia... niewiele po niej zostało.
Krasnoludki i Kopciuszek zastanawiali się, gdzie w tej historii był leśniczy, który miał uratować obie panie. Gdyby w porę się zjawił, bajka, jak to bajka, miałaby szczęśliwe zakończenie. Widać było tylko, że w owym czasie na ratunek przybył dzielny Ołowiany Żołnierz, przebrany za Winnetou i stoczył swoją ostatnią bitwę. (Wiadomo, że Winnetou zginął od strzału, podczas akcji uwalniania białych osadników. Teraz są pewne poszlaki, że to była Babcia i Czerwony Kapturek.).
Tyle bajka. A jak było naprawdę? Grupa wolontariuszy 12 grudnia sprzątała las na granicy Wielkopolskiego Parku Narodowego i Krosinka. Kolejny raz okazało się, że najwięcej odpadów znajdujemy właśnie na terenach granicznych. Większość zebranych przez nas śmieci leżała w lesie od dawna, na co wskazuje ich charakter i stan. Wśród nich przeważało szkło w postaci potłuczonych słoików, butelki, różne sprzęty gospodarstwa domowego i ich fragmenty, a także odpady szczególnie niebezpieczne oraz puste opakowania po nich: baterie, żarówki, lekarstwa, sprzęt medyczny, gruz eternitowy...
W ciągu dwóch i pół godziny dwadzieścioro sześcioro dużych i małych wolontariuszy zapełniło czterdzieści 120-litrowych worków. Do tego trochą żelastwa, opony... W to miejsce trzeba będzie jeszcze powrócić, niestety nie byliśmy w stanie zebrać wszystkiego. Odbiór śmieci zapewniła Gmina Mosina, dziękujemy za współpracę! 💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz